piątek, 17 czerwca 2016

Rozdział XIII - Ożenisz się z wujkiem Dzikiem?



    Nur, która od razu po wyjściu Selima z restauracji wsiadła w taksówkę, dotarła do domu w chwili gdy samochód Ergenca znikał z podjazdu.
Przekraczając próg domostwa stanęła niczym biblijna żona Lota. W holu rozgrywały się iście dantejskie sceny, szafka na buty była wywrócona, szklany wazon z komody roztrzaskany w drobny pył a u szczytu schodów leżał Iskander z zakrwawioną twarzą i do połowy opróżnioną butelką whisky.
    - Iskander, na Allaha wszechmogącego co ci się stało?- zapytała zszokowana.
Brat podniósł głowę posyłając Nur pijacki uśmiech.
    - A sso? Nie widać? - zapytał bełkotliwie.
Zaraz po wyjściu Selima i Martyny pociągnął kilka tęgich łyków z wcześniej rozpoczętej butelki a wszystko po to żeby się znieczulić.
    - Kto ci to zrobił? - pytała wstrząśnięta nie rozumiejąc o co chodzi.
    - Taaatuś Martyny! Tffffój Selimek...- wybełkotał.
    - Jaki znowu tatuś?!
    - Nie fiesiałaś?- zapytał. - On jest jej ojcem! Ten sssstary dziad sapłodnił Polkę! I ssso łyso ci?
- Nie rozumiem o co ci chodzi, ale w tym momencie to nie ma znaczenia. Jedziemy na pogotowie! - zarządziła.
    - Nie jadę! Tak będę leżał!
    - Jedziesz!- siostra wkurzyła się nie na żarty. - Jeśli nie wstaniesz to zaciągnę cię sama!

    Mecz skończył się szybkim 3:0. Zaniepokojony nieobecnością Martyny Kubiak próbował się do niej dodzwonić, jednak na próżno. W słuchawce za każdym razem odzywała się poczta głosowa.
    Cokolwiek już zdenerwowany, pojechał do Aksoyów. Otworzyła mu blada jak ściana Nur, a epicki bajzel za jej plecami wręcz bił w oczy.
    - Gdzie jest Martyna? - zapytał Misiek bez wstępów, oczywiście po angielsku. - I co tu się stało?
    - Iskanderowi odwaliło, zamknął Martynę, bo chciała iść na mecz - wyjaśniła Nur.
    - No chyba mu zajebię - zawarczał Michał po polsku.
    - Co proszę? - zdziwiła się Nur. - Martynie nic się nie stało, Selim ją wyciągnął i zabrał do siebie.
Dzik wyglądał jakby z uszu miała mu zaraz trysnąć para.
    - Jaki znowu Selim? - ryknął. - I gdzie jest ten cały Ska... Iskander?
    - Iskander jest w szpitalu, bo się pokaleczył jak robił tę demolkę - odpowiedziała Nur. - A Selim, to Selim Ergenc, czekaj, mam jego wizytówkę z adresem...
    - Ten profesor! - oświeciło Miśka. - Dzięki!
Chwycił wizytówkę i zanim Nur zdążyła dokończyć wypowiedź, Michał już startował z piskiem opon. Do domu Ergenca zajechał w tempie w pełni godnym Szybkich i Wściekłych, stwierdzając przy tym, że jeśli profesorek też startuje do Martyny, to on, Dzik, nie ręczy za siebie.
    Drzwi domu profesora były otwarte, Misiek wparował więc bez pukania. Może i załadowałby się od razu na salony, gdyby nie usłyszał rozmowy, dobiegającej z najbardziej reprezentacyjnego pomieszczenia profesorskiej siedziby.
    - ...nie wiedziałem, że mam dziecko - mówił Selim smętnie. - Ona nic mi nie mówiła o ciąży.
Oho! Dzieciaty! I na litość bierze! Dzik zgrzytnął zębami. Zaraz mu pokaże litość, cwaniaczkowi jednemu!
    - Nie wiedziałeś? - Martyna była wyraźnie wstrząśnięta.
    - Widzisz, ja i twoja matka poznaliśmy się na studiach. To był burzliwy, upojny romans, który skończył się, gdy dobiegł końca mój pobyt w Polsce. Pisałem potem listy do Edyty, ale nigdy nie odpisała. Myślałem, że o mnie zapomniała. Dopiero gdy przyjechałaś na praktyki i zobaczyłem jej zdjęcie w twoim portfolio... Poskładałem fakty i domyśliłem się prawdy... A ona nie zaprzeczyła. Jestem twoim ojcem. Taka jest prawda.
    - Dolej mi tej whisky, proszę - głos Martyny wyraźnie drżał. - To chyba trochę za dużo wstrząsów naraz.
    - Zaraz - Kubi, zapomniawszy ze szczętem o dobrych manierach, wkroczył do salonu.- Jak to pan jest ojcem Martyny?
Selim spojrzał na niego nieufnie.
    - A kim ty jesteś, młody człowieku, oprócz tego, że siatkarzem?
    - Twoim potencjalnym zięciem - powiedziała Martyna słabo, po czym pociągnęła tęgi łyk whisky.
    - I dlatego żywo mnie obchodzi dobrostan Martyny - oznajmił Kubi stanowczo. - Nie rozumiem co tu się dzisiaj dzieje!
    - Skafandrowi zaciął się suwak - whisky wyraźnie zaszumiała w głowie Martyny. - W mózgu. Odwaliło mu na całą kitę. I przy okazji wyszło na jaw, że mój profesor jest także moim ojcem, który wcale nie porzucił mnie prenatalnie.
    - Ja się chyba też napiję. - jęknął słabo Misiek. - Czy mógłbym prosić o kieliszek czegoś mocnego?
    - Pewnie. - odpowiedział Selim.

    Jakąś godzinę później domu Ergenca pojawiła się Nur a ten bez zbędnych informacji opowiedział mu jak się sprawy mają.
Aksoyówna ledwo nie mogła przetrawić tej informacji. Jej facet był ojcem jej przyjaciółki?
    - Czujesz dalej coś do jej matki?- zapytała pełna obaw.
Ergenc spojrzał na nią swymi błękitnymi, przepastnymi oczami.
    - Co najwyżej wstręt. - rzekł poddenerwowany. - Zrozum, ta kobieta pozbawiła mnie bycia ojcem na niemalże ćwierć wieku! Nie widziałem jak moja córka się rodzi i dorasta. Nie nauczyłem jej jeździć na rowerze nie kupiłem pierwszego samochodu. Nie widziałem jak zdaje egzaminy. - schował twarz w dłonie.
Nur podeszła do niego przytulając go najmocniej z całych sił.
    - Ale będziesz ją miał przez resztę swojego życia. - pocieszała głaszcząc go po plecach. - Poza tym Martyna odziedziczyła po tobie talent do fotografii, sam powiedziałeś że to twoja najlepsza studentka.
     - Nur...- zapłakał profesor. - Wiesz że straciłem coś nieodwołalnie i że my razem nigdy nie będziemy mogli mieć dzieci? Powiedz mi po co ci taki stary i bezużyteczny facet?- zapytał.
Turczynka odsunęła się od niego biorąc się pod boki.
    - Nigdy, ale to przenigdy nie mów o sobie stary a tym bardziej bezużyteczny! - zagroziła. - Jesteś miłością mojego życia i jesteś mi bardzo potrzebny! A dzieci możemy adoptować, jeśli tylko będziesz tego chciał.
     Cokolwiek wstawioną łyskaczem Martynę zabrał Kubi, twierdząc, że po wstrząsach należy jej się odpoczynek i już on o to zadba. Martyna nie oponowała, gdyż było jej w gruncie rzeczy wszystko jedno.
    - Do dupy to wszystko - jęknęła, opadając na kanapę w Miśkowym salonie. - Pieprzę takie życie!
Michał wystawił głowę z kuchni, gdzie przygotowywał herbatę.
    - Jakie? - zdziwił sę.
    - No takie! Jak nie bomba, to pomylony Sweter... nie, zaraz, Skafander, jak nie Skafander, to nagłe rewelacje jak z meksykańskiej telenoweli! Ja pieprzę takie coś!
Dzik wyłonił się z kuchni, taszcząc przed sobą tacę, na której znajdowały się szklanki z herbatą, cukiernica i kopiasta miska truskawek.
    - Proszę, herbatka i coś na poprawienie nastroju - rzekł, stawiając cały nabój na stole.
Martyna zrobiła minę człowieka, który spalił sześć wsi i przymierza sę do siódmej.
    - Nic mi dzisiaj nie poprawi humoru - wymamrotała.
    - Nic? - Misiek usiadł obok niej.
    - Nic.
    - A ja myślę - Dzik objął ją jednym ramieniem, wolną ręką zaś sięgnął po truskawkę, którą zamaczał w cukrze. - Że masz zajebiste życie. No bo zobacz: jesteś świetną fotografką, masz zarąbistego nauczyciela, który jest także twoim ojcem, praktyki w egzotycznym kraju, żyć nie umierać!
    - Też mi plusy - parsknęła Martyna, ale wyglądała odrobinę mniej ponuro. - Moja matka wpierała we mnie, że ojciec nie chciał mnie znać! Porzucił mnie zanim się urodziłam!
Misiek pożarł ze smakiem truskawkę.
    - Ale teraz już wiesz, że nie porzucił, wręcz przeciwnie nawet - zauważył pogodnie. - Truskaweczkę?
Obtoczył kolejny owoc w cukrze i podał Martynie. Tak przy tym spojrzał słodko, że dziewczynie coś w środku zmiękła. Otworzyła usta i pozwoliła włożyć w nie owoc, pachnący słońcem, słodyczą i odrobinę Kubiakiem.
    - Poza tym - rzekł Misiek, przytulając do siebie mocniej Martynę. - Nie wspomniałem twojego największego plusa.
    - Jakiego? - zapytała, moszcząc głowę wygodnie na jego szerokiej piersi.
Dzik ze spokojem pochłonął kolejną truskawkę.
    - Mnie! - rzekł po prostu. - Masz mnie, a ja cię będę bronił przed Skafandrami z zaciętymi suwakami.
Martyna uniosła się nieco i popatrzyła na niego.
    - Mmmm - zamruczała. - To brzmi słodko. A'propos słodko, wiesz, że masz cukier w brodzie?
    - Gdzie? - Michał przegarnął zarost wolną dłonią.
    - A tu - zamruczała Martyna, strzepując kryształki z Miśkowego policzka. - I jeszcze tu... Co ty właściwie robisz?
Misiek bowiem zaczął całować jej twarz i usta.
    - Sprawdzam - wymamrotał z ustami gdzieś przy jej policzku. Jego oddech połaskotał jej skórę. - Co jest słodsze, te truskawki, czy ty?
    - I co?
    - To wymaga bardzo szczegółowych badań...
Otoczył ją ramionami i przycisnął do siebie. Martyna przylgnęła do niego bezwiednie. Ich usta spotkały się w namiętnym pocałunkach, przerywanych tylko na chwilowe zaczerpnięcie tchu.
    Michał ułożył dziewczynę na poduszkach pochylając się nad nią niczym mityczny kolos. Nagle wszystkie zmartwienia zniknęły jak zdmuchnięte a w głowie kołatała się tylko to co w tej chwili przeżywała.
    W końcu Misiek się opanował i niechętnie oderwał się od ust dziewczyny. Martyna była wszak pod lekkim ale zawsze to wpływem alkoholu. A on kobiet spożywających nie wykorzystywał.
    - To już koniec?- westchnęła zawiedziona gdy Kubiak odsunął się na stosowną odległość.
    - Wypilaś a poza tym miałaś za sobą ciężki dzień. To nie jest odpowiednia chwila na...
    - Na seks?- weszła mu w słowo. - Przecież to nie byłby nasz pierwszy raz.
    - Ale wtedy głupio wyszło. Rzuciliśmy się na siebie a potem doszło do spięcia i nic nie było tak jak potrzeba. - mruknął.- Ja bym wolał żebyś potem tego nie żałowała.
    - Nie będę.
    - Wiem. Dlatego poczekamy na odpowiednią chwilę. Ale wtedy obiecuję ci polecimy razem do gwiazd.
    - Jak astronauci z NASA!

    Czas płynął jak woda, aż wreszcie stał się kwiecień. W Niedzielę Wielkanocną Andrzej Wrona i Jagna Ignaczak zdecydowali związać się świętym węzłem małżeńskim. Na miejsce uroczystości wybrali urokliwy, drewniany kościółek w Muzeum Wsi Mazowieckiej w Sierpcu. Większość gości zajeżdżała zwyczajnie samochodem przed przynależny do muzealnego kompleksu hotel, gdzie porezerwowane były noclegi dla weselników, państwo Lewandowscy jednak musieli zrobić duże show.
    Narastający ryk silnika gdzieś w niebiesiech zatrzymał Igłę z małżonką i progeniturą, zmierzających spod hotelu w stronę alei głównej, w pół kroku.
    - Co to za cholerstwo? - zdziwiła się Iwona. Na jej pytanie odpowiedział niezwłocznie Sebastian.
    - Tata, patrz, helikopter! - wrzasnął mianowicie.
    - O kurrrr.... - Igła przypomniał sobie o słuchającej młodzieży i się zreflektował. - ...tyna wodna, faktycznie!
Wyjął kamerę i uruchomił ją, celując w powiększający się coraz bardziej czarny punkt na niebie.
Warkot narastał i narastał, aż stał się głośny nie do wytrzymania. Spanikowane konie biegały po pobliskim padoku z rozwianymi grzywami, a z przeciwległej strony głównej alei rozległ się rozpaczliwy ryk przerażonej krowy.
Ignaczakowie wyjrzeli przez główną bramę.
    - Mleko jej się w cyckach zsiądzie z tego wszystkiego - stwierdziła Iwona.
    - Mama, a jakby zjadła truskawki, to by było truskawkowe? - chciała wiedzieć Dominika.
    - Nie, zwykłe - odpowiedział machinalnie Krzysztof, kręcąc śmigłowiec, który przygotowywał się do lądowania.
Usiadł wreszcie na łące przy skansenie, a z wnętrza wysiedli dostojnie państwo Lewandowscy.
    - Chyba się nie spóźniliśmy? - Lewy błysnął uśmiechem numer pięć w kierunku Ignaczaków.
    - Na ślub Andrzejka i Jagny, czy na pogrzeb tych wszystkich zwierzaków, które zeszły na zawał przez ten wasz latający mikser? - zapytał cierpko Krzysztof.
    - No przecież nic takiego się nie stało - odparła Anna, szczerząc się  od ucha do ucha, na wypadek, gdyby w krzakach siedział jakiś paparazzi.
    - Kochana, ty masz jakiś tik? - zatroskała się fałszywie Iwona. - Mam magnez, mogę ci dać!
    - Dziękuję, nie trzeba, ja jestem dietetyczką - odparła chłodno Anna.
Przed pierwszym rzędem ławek w kościele parkowała podwójna spacerówa, w niej zaś siedzieli dwaj eleganccy dżentelmeni, odziani na tę okazję w garniturki i fantazyjne muchy pod szyją. Igła, ujrzawszy swoich chrześniaków, najpierw klasnął z zachwytu, potem zaś zaczął dokładnie ich filmować.
    - Daj - zażądał jeden z miniaturowych dżentelmenów, wyciągając pulchną łapkę w stronę kamery.
    - Krzysiu, nie wolno - zganiła któraś z babć.
    - To Krzysio? - ucieszył się Krzysztof. - Moja krew!
    - DAAAAAAAA! - rozdarł się Krzysio. Igła wyłączył kamerę i podał ją maluchowi.
    - Tylko nie upuść - poinstruował.
Malec obejrzał urządzenie z ciekawością, polizał obudowę, po czym wycelował obiektyw w Igłę.
    - Mejuje! - ogłosił. - Sisio mejuje!
    - A zostaniesz siatkarzem? - zapytał Krzysztof podstępnie.
    - Siaziem! Tiak! - zgodził się malec.
    - Mam następcę! - kwiknął Igła uszczęśliwiony.
    Kilka minut później goście zajęli ławki, pan młody wraz ze swoim drużbą Karolem Kłosem stanęli w odpowiednim miejscu a główną nawą ku ołtarzowi sunęła panna młoda w asyście swojego ojca.
Wrona - dzisiaj odziany w ciemnogranatowy garnitur patrzył wzruszony Jagnę zmierzającą ku niemu w eleganckiej, koronkowej sukni.
    Martyna i Igła szaleli ze swoimi zabawkami, Dudzicka przeklinała szpilki, które za namową Marian zdecydowała się założyć.
    - Chyba nie chcesz wyglądać jak kurdupel i pokraka przy Michale?- zapytałą gdy wybierały się po kiecki.
W istocie nie chciała. I teraz musiała się męczyć w dziesięciocentrymetrowych utrapieniach.
    Dzik spojrzał na Dudzicką w czerwonej sukience i aż spuchł z dumy.
Pięknie dzisiaj wygląda. - pomyślał.
Niecałą godzinę później państwo Wronowie opuścili kościółek obrzuceni płatkami róż, groszówkami i tonami ryżu.
    Martyna robiąca właśnie zdjęcie młodej pary została zaczepiona przez dwie blondynki odziane w różowo-pudrowe sukienki.
    - Cześć. - odezwała się młodsza z nich.
    - Pamiętasz nas?- zapytała starsza. - Mieszkałaś z nami w Arłamowie!
    - Aaaaa księżniczka i wiedźma?!- Martyna w mig sobie przypomniała. - Dzisiaj obie wyglądacie przepięknie. - rzekła z uznaniem, pstrykając im zdjęcia.
    - Mamy do ciebie pytanie. - przemówiła poważnym głosem Manoline- córka Antigi.
    - Słucham?- zapytała równie poważnie Dudzicka.
    - Bo słyszałam jak tata rozmawiał z wujkiem Stefanem i powiedzieli że ty i wujek Dzik romansujecie! - wypaplała Dominika- córka Igły.
    - Ożenisz się z wujkiem Dzikiem?- zapytała Manoline.
Zaskoczona Martyna niemalże wypuściła z rąk aparat, słysząc chrząknięcie opartego o drzewo Kubiaka z łobuzerskim uśmieszkiem na twarzy.
    - No to co ożenisz się ze mną?- zapytał wybuchając śmiechem.

_______________________________________________________________
Witajcie! 
Zgodnie z zapowiedziami rozpoczynamy weekend z Dzikiem i Martyną!
Mamy nadzieję że rozdział przypadnie Wam do gustu! 

Życzymy miłego czytania! 
                                                        Fiolka&Martina :)

21 komentarzy:

  1. Najlepsza końcówka.Jestem ciekawa odpowiedzi Martyny. Myślę, że może się zgodzi.

    OdpowiedzUsuń
  2. Przyznam, że spodziewałam się znacznie bardziej porywczej reakcji Martyny na wieść o tym, że Selim jest jej ojcem, a ona przyjęła ją z dużym spokojem i co najważniejsze - nie usiłowała podważyć prawdziwości jego wersji wydarzeń, co mogłoby być bardzo prawdopodobne.
    Ależ słodko się zrobiło między Dzikiem a Dzicką! Aż trudno uwierzyć, że na samym początku tak ze sobą "wojowali" ;) No i ta końcówka - wygląda na to, że Misiek coraz poważniej zaczyna myśleć o przyszłości z Martyną, zresztą ona sama przedstawiła go ojcu jako potencjalnego zięcia.
    Państwo Lewandowscy... No tak, jak zwykle musieli zaliczyć mocne wejście :P Brakowało jeszcze spływającego na nich strumienia świateł reflektorów.
    Mówiłam już, że uwielbiam Waszego Igłę?
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Na końcu prawie padlam ze śmiechu. Proszę was ja chcę żyć jeszcze a nie zasmiać się na śmierć.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jezu, dawno się tak nie śmiałam xd ja tam uwielbiam wszystkich Waszych bohaterów! Końcówka najlepsza, chociaż nie. Najlepsza była rozmowa Iwony z Anią 😁
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny czekam na kolejne a najbardziej najlepsze było dziewczynki i rozmowa Iwony z Anią

    OdpowiedzUsuń
  6. jejku.... w takim momencie urwać? :D :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie mam siły na długi kom więc napisze tylko.. Cudo! ;* Buźka! ;*

    OdpowiedzUsuń
  8. I takie rozdziały to mi się podobają ;D elegancko ;) czekam na kolejny !

    OdpowiedzUsuń
  9. Uuuu na bogato ♡ Oczywiście końcówka wymiata!

    OdpowiedzUsuń
  10. Kiedy nowy na Julce i Buszu?

    OdpowiedzUsuń
  11. Witam autorki. Świetnie piszecie :) mam do was pytanie :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy jest możliwość wznowienia "Pełni grzechu"? Bardzo niedawno natrafiłem na ten blog i muszę przyznać, że jest naprawdę dobry. Jestem wielbicielką Pana Antigi. Zauroczył mnie już jako przyjmujący w Bełchatowie :) jest bardzo mało opowiadań o nim, a Wasze zapowiadało się absolutnie świetnie :)
      Pozdrawiam

      Usuń
  12. Nadrobiłam! Świetne opowiadanie, nie wiem czy dobrze zrobiłam, ale przez całe czytanie słuchałam "I see fire" Eda Sheerana :D Niezwykle klimatycznie mi się zrobiło. Misiek i Martynka są mega uroczy <3 Gdy tylko zabrałam się za pierwszy rozdział znalazłam mnóstwo rzeczy, dzięki którym wiedziałam, ze się nie zawiodę. Pozdrawiam cieplutko Was obie i czekam na następny rozdział :*

    OdpowiedzUsuń
  13. Dlaczego ja wcześniej nie skomentowałam tego rozdziału? No dlaczego?
    Naszczęście nadrabiam zaległości i komentuje teraz.
    Uwielbiam to opowoiadanie. Zresztą kocham wszystkie wasze opowiadania.
    Między Miśkiem i Martyną jest teraz słodko i uroczo. I bardzo dobrze, odorbina spokoju jeszcze nikomu nie zaszkodziła, a i czytelnicy mogą odetchnąć z ulgą, że im się układa.
    Wejście Lewandowskich rozwaliło system. Oficjalnie leżałam na podłodze. Dodatkowo jeszcze scena z Manoline i Dominiką... sama słodycz. Jak to sobie wyobraziłam, to normalnie różowo mi się przed oczami zrobiło. Rozpływam się.
    Z zniecierpliwieniem czekam na następny rozdział.
    Pozdrawiam
    Violin

    OdpowiedzUsuń
  14. O nie ja tutaj placze ,chcę następny ,niski

    OdpowiedzUsuń
  15. Halo halo ja tu czekam na rozdział! :) ;)

    OdpowiedzUsuń
  16. Nadrobilam wszystko! Jedno słowo --> cudo ❤ Czekam na kolejny. Dlaczego tak rzadko dodajecie rozdziały? :(

    OdpowiedzUsuń