wtorek, 3 maja 2016

Rozdział X - No co? Pasujecie do siebie!


    Podśpiewując raźnie kolędę, Zibi szczękał w kuchni garnkami i talerzami. Jego występy wokalne zagłuszał nieco odkurzacz, wyjący w salonie, gdzie Marian szalała z porządkami. Misiek siedział w swojej sypialni, pakując jakiś tajemniczy prezent, o którego posiadaniu przypomniał sobie w ostatniej chwili, natomiast Martyna tkwiłą  w gościnnym, prasując biały obrus.
Ruda bowiem uparła się by przywieźć swój, pamiątkowy i ręką babci obrębiany tudzież haftowany, wykonany z lnu. A len jak wiadomo gniecie się nieziemsko, tak więc bielizna stołowa po przodkach wyszła z walizki wymiętolona jak psu z gardła.
    Tonąc w kłębach pary Martyna klęła zamiłowanie przyjaciółki do obiektów pamiątkowych, zastanawiając się jednocześnie, czemu to ona prasuje tę szmatę, a nie Ruda. Wydawało się, że na miejsce każdej wygładzonej zmarszczki pojawiają się co najmniej trzy, metry bieżące lnianego płótna ślizgały się i zjeżdżały z deski, do tego trzeba było uważać, żeby ich nie przydepnąć. Bez reszty zaabsorbowana tym ostatnim Martyna zdołała przeprasować sobie czubek kciuka.
    - A cholera i z tym dziadostwem! - wrzasnęła, odstawiając żelazko, po czym wpakował poszkodowany palec do ust.
W uchylonych drzwiach pojawiła się głowa Michała.
    - Jeszcze prasujesz? - zdziwił się jej właściciel.
Martyna wybulgotała coś niezrozumiałego, nie wyjmując palca z ust.
Brwi Dzika podskoczyły, a w skrytych za okularami oczach błysnęło coś jakby troska.
    - Oparzyłaś się? Pokaż?
Dudzicka schowała ośliniony palec za plecy.
    - Będę żyła.
    - To dobrze - odparł krótko Misiek i obrzucił badawczym spojrzeniem zwoje białego płótna na desce. - Ja to zrobię.
Martyna wzruszyła ramionami i zrobiła mu miejsce.
Energicznym ruchem ujął żelazko i zabrał się do prasowania. Żelazko zionęło parą, która niezwłocznie pokryła szkła okularów Kubiego.
    - Cholera - rzekł, zdjął szkła, przetarł i nałożył ponownie.
Martyna patrzyła na to, walcząc z własnymi uczuciami. Te cholerne bryle Kubiaka zawsze ją rozczulały. Wyglądał w nich tak jakoś... Mniej wojowniczo, a bardziej bezbronnie, o ile taki Dzik może być bezbronny. Chłopięco nawet. No nic, tylko takiego przytulić, a przecież nie będzie przytulać Dzika, zwłaszcza po tym co odwinęła!
    Tymczasem nieświadom jej rozterek Kubi błyskawicznie poradził sobie z opornym lnem.
    - Gotowe - oznajmił. - Pomóż mi to złożyć, bo się znowu pogniecie.
Posłusznie chwyciła za kraj białej tkaniny.
Kończyli właśnie składać obrus, gdy Marian wyłączyła odkurzacz i po całym mieszkaniu poniosła się śpiewana przez Zibiego kolęda.
    - Do Spały, hej siatkarze, do Spały, bo tam Stef! Już trening nam rozpisał i repry słychać zeeeew!

     Iskander w nastroju cokolwiek minorowym zamknął się w swoim gabinecie ze butelką koniaku.
Nur wybrała się na kolację z rodzicami i Selimem Ergencem, on wolał się z niej wymanewrować. Nie podobało mu się, że młodsza siostra spotyka się z dwadzieścia lat starszym facetem w dodatku znanym playboyem i jej wykładowcą.
    Już to powinno być powodem do wypiciu kilku głębszych. Gorzej jednak Turek znosił myśl, że Martyna spędza święta w towarzystwie tego całego Kjubjaka i ich wspólnych znajomych.
Czuł podskórnie, że Martynę i tego siatkarzynę coś łączy. Nie wiedział co, ale miał jak najgorsze przeczucia. Co on mógł jej zaproponować? On, Iskander był znanym pisarzem, tak jak Martyna kochał sztukę byłaby u jego boku jak Hurrem przy Sulejmanie. Lśniłaby jak diament w królewskiej koronie. A kim będzie przy sportowcu? Wiedział jacy to neandertalczycy skupieni tylko na sobie i dyscyplinie, którą trenowali.
    - Niech go szlag trafi!- wściekły Iskander roztrzaskał kieliszek o gzyms kominka.

    W innej części Ankary Wigilia u Miśka rozkręcała się coraz bardziej. Podzielono się opłatkiem, przy czym Kubi i Martyna złożyli sobie życzenia tak więcej po wojskowemu, podczas gdy państwo Bartmanowie utonęli w bardzo długim pocałunku.
    - Zassali się na dobre - stwierdziła Martyna jakieś pięć minut niezręcznej ciszy później. Marian i Zibi wciąż się wytrwale całowali. - Masz jakiś łom, żeby ich oderwać?
Kubiak zachichotał szatańsko.
    - Nie bój żaby, ja mam na Zbysia sposób - rzekł konspiracyjnie, po czym odchrząknął i oznajmił gromko: - Głodny jestem! Jak zaraz nie siądziemy do stołu, sam zeżrę wszystkie uszka!
    - Nie! - wrzasnął dramatycznie Zbigniew, wypuszczając żonę z objęć.
Uszka te, z nadzieniem grzybowym, przywiózł bowiem Zibi osobiście z Polski, chociaż perswadowano mu wożenie ich na drugi kontynent. Uparł się jednak, twierdząc, że bez uszek nie istnieją Święta Bożego Narodzenia.
    - Sprzedałby mnie za te cholerne uszka - mruknęła Marian, poprawiając koafiurę. - No dobrze, siadajmy do stołu.
Barszczyk z uszkami został rytualnie i ze smakiem spożyty, spróbowano każdego dania po kolei, aż wreszcie na stół wjechały ciasta. Te były akurat tureckie, bo nikomu nie chciało się robić, ani tym bardziej targać z Polski, zatem były również potwornie słodkie, co poskutkowało rychłym zaklejeniem biesiadników i opróżnieniem pierwszej butelki wina.
    - Idę po drugą, a ty Zbysiu przynieś prezenty - zarządziła Marian.
Michał otwierał właśnie wino, gdy Zibi stanął w progu salonu, nieco skonfundowany, w jednej ręce dzierżąc wielki, foliowy wór, w drugiej zaś paczkę, dość pokaźnych rozmiarów, owiniętą w srebrny papier i przewiązaną czerwoną wstążką, zamotaną na wielką kokardę.
    - Misiek, dla kogo to jest? - zapytał. - Bo nie podpisane.
    - dla Martyny - odparł Dziku spokojnie, nie podnosząc głowy znad butelki. Chyba jednak był ciut nerwowy, bo szarpnął za rękojeść korkociągu tak mocno, że wyciągnął korek jednym ruchem i niemal zdzielił się w nos własną ręką.
    - Dla mnie? - zdziwiła się Martyna, odbierając paczkę od Zbyszka.
    - No otwórz, otwórz - poganiała ją Marian. - Jestem ciekawa co ten Misiek tam wsadził.
    - Oby nie bombę - mruknął Zbigniew, sięgając do wora.
Michał milczał dyplomatycznie.
Pod srebrnym papierem ukrywała się wypasiona lustrzanka cyfrowa, z całym zestawem obiektywów. Martyna oglądała ją i obmacywała na wszystkie strony z rosnącym niedowierzaniem.
    - Może być? - zapytał niewinnie Misiek.
    - Boże, przecież ona jest zajebista! - Martyna eksplodowała słowami. - Marzyłam o takiej! No full profeska! I te obiektywy!I w dodatku świetnie leży mi w ręku! Michał, czy ty zwariowałeś?
    - Ale że dlaczego niby miał zwariować? - chciała wiedzieć Marian.
    - No przecież sprzęt tej klasy kosztuje kupę forsy! - zakrzyknęła Martyna ze zgrozą. - Dlaczego dajesz mi taki wypasiony prezent?
    - Bo ci przecież zniszczyłem aparat w Arłamowie - wyjaśnił Michał, a czubki jego uszu poczerwieniały. - Nie pamiętasz?
Martyna zamachała rękami jak holenderski wiatrak.
    - Tamten to był kompakt, taniocha! A to, to, to, totototo to jest cacko!
    - No to masz takie jakby, no ten - zaplątał się Misiek. - Odszkodowanie.
    - Za co? - zdziwiła się Martyna.
    - Za straty moralne, wynikłe z obcowania z siatkarzami - mruknęła nieco zgryźliwie Marian. - Pysiaczku, polej no jeszcze wina!
    Zibi ochoczo opróżnił kolejną butelkę, rozlewając rubinowy płyn do kryształowych kieliszków. Ruda, wychyliwszy solidny łyk zaczęła trajkotać jak nakręcona, skakała po tematach niczym kozica po górskich graniach.
    - Wiecie co czuje się tutaj u Miśka jak w domu!- zachichotała. - Dzięki za gościnę! I nawet się nie kłócicie...och Zbysiu jak ja cię dzisiaj kocham!
Zbigniew spuchł z dumy.
    - Ja ciebie też kiciu.- odpowiedział wyciskając na malinowych ustach soczystego całusa.
Martyna widząc że tamtym zbiera się na pijackie amory zaczęła wycofywać się rakiem z salonu. Nie zauważyła progu i byłaby gruchnęła do tyłu, gdyby nie siatkarski refleks Kubiaka. Misiek złapał ją w ostatniej chwili, przez co trwali przez chwilę w pozie na Rhetta Butlera i Scarlet O'Harę, zaglądając sobie głęboko w oczy.
    Marian oddessawszy się od Zbigniewa wykrzyknęła z radością.
    - Stoicie pod jemiołą! Pocałuj ją!
Zbigniew nie był lepszy sekundując małżonce.
    - Gooorzko gorzko!
    Martyna miała wrażenie, że czas znienacka zwolnił biegu. Nie wiedziała, czy było to spowodowany wypitym w dość sporych ilościach winem, czy aktualną sytuacją. Silne ramiona Michała oplatały ją mocnym uściskiem, jego twarz zdawała się do niej przybliżać.
Dziewczyna bezwiednie przymknęła oczy.
    Donośne dzicze fuknięcie przez nos wybiło Martynę z transu. Zorientowała się, że jak ostatnia kretynka półleży w ramionach Miśka, z ustami, ułożonymi w zapraszający dzióbek, tymczasem on nie ma najmniejszego zamiaru jej pocałować. W nagłym popłochu szarpnęła się w tył, skutkiem czego wychylony do przodu Misiek stracił równowagę i poleciał na nią całym ciężarem ciała. Runęli na podłogę w radosnej plątaninie rąk i nóg.
    - Kto tu powiesił tego chabazia? - warknął Kubi, wstając. Pomógł się podnieść Martynie, po czym spojrzał wzrokiem morderczym na Zibiego i Marian, siedzących z miną niewiniątek.
    - A, to chyba ja - rzekła Ruda, jakby gdyby nic. - To znaczy, ja przywiozłam, Zibuś wieszał. Specjalnie z myślą o was.
Teraz już dwie pary oczu świdrowały Zbyszka zabójczym spojrzeniem.
    - No co? Pasujecie do siebie - wyrwało mu się.
    - Zibuś, a wsadzić ci tę jemiołę w dupsko? - zapytał Misiek, czerwieniejąc ze złości. - Nie wpieprzaj mi się w moje życie uczuciowe!
    - Od kiedy używasz takich określeń, Misiaczku? - zadrwił Zibi, nie potrafiący powstrzymać swego niewyparzonego jęzora. - Życie uczuciowe? Z kolczatką?
    - Bartman, jesteś chamem - warknęła Martyna. - I nie życzę sobie, żebyś grzebał w moim życiu uczuciowym.
Obróciła się na pięcie i z braku laku poszła do gościnnego.
    - Zgadzam się z Martyną - rzekła zimno Marian. - Powinieneś ją przeprosić i to natychmiast.
    - Niech on się trzyma od niej z daleka - oznajmił stanowczo Michał. - Ja to ogarnę.
Martyna siedziała zamyślona na kanapie w gościnnym, rozważając wszystkie wstrząsające momenty wieczoru.
    - Mogę? - zapytał elegancko Kubi, zaglądając do pokoju.
    - Proszę - odparła.
Michał przysiadł na brzegu kanapy.
    - Chciałem cię przeprosić za tę dwójkę, a zwłaszcza za tego kretyna Zibiego - rzekł. - Czasami nie myśli co mówi. Na pewno nie chciał ci zrobić przykrości.
    - Spoko - mruknęła Martyna. - Nic się nie stało.
    - Stało się! - Misiek uniósł się honorem gospodarza. - Nie po to cię zaprosiłem na Wigilię, żeby cię Marian ze Zbychem w moje objęcia na chama wpychali. Miało być fajnie.
Martyna uniosła brew.
    - Twoi przyjaciele zawsze są tacy nadgorliwi? - zapytała.
Wzruszył ramionami.
    - Tak już mają. Zostało im od czasu jak pogodzili Wronę z Jagną. Ciesz się, że Igły tu nie ma, jakby się oni w trójkę zeszli, to obmyśliliby jakiś szczwany plan i mielibyśmy przerąbane.
Martyna spojrzała prosto w oczy Michała.
    - To po co mnie właściwie zaprosiłeś?
    - Bo chciałem - odparł.
    - I nie masz do mnie pretensji, że tak od ciebie zwiałam? Nawet ci nie podziękowałam, jak ostatni burak.
    - W sumie trochę byłem zły. Ale chyba mi przeszło. Poza tym Wigilia to Wigilia.
Martyna wzięła głęboki oddech.
    - No to teraz ci dziękuję, że się mną zająłeś po tym zamachu - rzekła uroczyście. - Byłeś wtedy naprawdę super.
    - Serio? - ucieszył się Dzik.
    - No...
    Sami nie wiedzieli jak to się stało, że nagle przysunęli się do siebie, a potem zaczęli się całować. Delikatnie, nieśmiało, bez szaleństw. Tak, jakby się trochę bali, że jeśli posuną się o krok dalej, nie będą potrafili już się zatrzymać i wsiąkną w siebie nawzajem na amen.
     - Jak zaraz stamtąd nie wyjdziecie - wrzask Marian zza drzwi zadziałał jak kubeł zimnej wody. - To ja zacznę planować chrzciny!
    - To może lepiej wyjdźmy - mruknęła Martyna, chowając twarz na ramieniu Michała.
    - I niech oni już więcej nie chleją - odmruknął Michał w jej włosy.

__________________________________________________________________
"Witaj maj, piękny maj
U Polaków błogi raj."
Czyli majóweczka za nami i w końcu miałyśmy chwilę czasu na ogarnięcie opek. Jesteście tutaj jeszcze? Zaniedbujemy Was okrutnie ale musicie nas zrozumieć brakuje nam czasu na zgranie. Poza tym ostatnio coraz mniejsze zainteresowanie naszymi opowieściami trochę nas zniechęca. Piszemy przede wszystkim dla Was i nie o to chodzi, że jesteśmy łase na komciuszki, ale fajnie jak ktoś skrobnie coś pod rozdziałem żebyśmy wiedziały czy się podoba czy też nie. :P 
Na razie zostawiamy Was z jubileuszową dziesiątką. Co będzie dalej czas pokaże. 
                                                      Pozdrawiamy majowo Fiolka&Martina :)

PS. Jeśli chcecie zadać nam jakieś pytanie odsyłamy na aska lub na reaktywowany wywiader. 
http://www.wywiader.pl/fiola

17 komentarzy:

  1. Świetny! ❤

    OdpowiedzUsuń
  2. "Do Spały, hej siatkarze, do Spały, bo tam Stef! Już trening nam rozpisał i repry słychać zeeeew!"
    To mnie rozwaliło. Naprawdę. Chichrałam się chyba dobre dziesięć minut za nim mi przeszło i byłam wstanie przejść do dalszej części rozdziału. Naprawdę dobry pomysł - można by kiedyś wydać taką książkę "Kolędowanie z siatkarzami". Albo coś podobne.
    Dobra, znów rozczulam się nad jedną linijką. Przejdźmy dalej.
    Martyna i Kubiak, Kubiak i Martyna. Czy to brzmi pięknie? Po nowym aparacie, jemiole Bartmana i pocałunku może być tylko lepiej. Choć jak zapewne wszyscy przeczuwają jeszcze sobie na happy end poczekamy.
    Ja czekam na Berlin. Potrzebuję reprezentacji w opowiadaniach. I Stefana. I Philippa. W waszym wykonaniu żaden turniej może być prosty i spokojny, więc z zniecierpliwieniem czekam na kolejne rozdziały.
    Mój komentarz jest tym razem wyjątkowo nieskładny. Przepraszam, naprawdę.
    Pozdrawiam
    Violin

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytamy czytamy o to się martwić nie musicie :) ale dłuższe przerwy i nas wybijają z rytmu, więc może częstotliwość rozdziałów by wzrosła ?
    Kolczata i Michaś poczynili pierwszy krok, który nie był wymuszony. Pozostaje czekać na to, co przyniosą kolejne rozdziały.

    OdpowiedzUsuń
  4. Aaaaaaaaaa! Le fajnie klimatyczny rozdział wam wyszedł. Magia świat w pełni więc nawet dziki mówią ludzkim głosem. Naprawdę super się czytało. Myślałam, że Kubiaczyna poleciał w jakaś gustowna biżuterię, a tu aparat z obiektywami. Wzruszające

    OdpowiedzUsuń
  5. Bóg zapłać za ten rozdział!! Naprawdę !!! Jest genialny, wspaniałe odgonienie myśli od jutrzejszej matury!!! Jeszcze raz dziękuję i z niecierpliwością czekam na kolejny!!! Mówiłam wam już że was uwielbiam?? Jeśli nie to właśnie to robię!!!

    OdpowiedzUsuń
  6. Kolęda z reprezentacją to miazga. Wygraliście życie tym, dosłownie. No i zazwyczaj nie komentuję, ale teraz się melduję. No i czekam na nowkści :D
    Ciekawe jak to wszystko się potoczy z Kolczatką, Kubiakiem i ich amorami.
    T.

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej! Rozdział świetny, zresztą tak jak zawsze. Ja czytam, ale jakoś nie lubię komentować, więc musocoe mi to wybaczyć. Z niecierpliwością czekam na następny rozdział. Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Jesteśmy! Nawet nie wiecie jak się ciesze, że coś nowego się pojawiło. Dzik i kolczatka w Wigilię razem, to musiało się tak skończyć, w końcu zwierzęta mówią ludzkim głosem ;) Co do Bartmaniw to wydaje się, że Zibi już troszeczkę ale tylko odrobinę uodpornił się na wdzięki Marian. Ale chyba tylko jeżeli chodzi o uszka :)
    Czekam na następne rozdziały i początek piłkarskiego opka! :)

    OdpowiedzUsuń
  9. świetny czekam na kolejny i czekam na spółkę Marian Bartman i Igła żeby w końcu Martyna i Michał byli razem A ten Iskander niech się odczepi już od Martyny

    OdpowiedzUsuń
  10. Jedno slowo : KOCHAM ♥ jesteście cudowne ,kolęda zbycha wymiata a caly rozdział mega !!!!!!!!!!!!!!!!pozdrawiam i chce tu niedługo wrócić na kolejny post !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  11. Ta końcówka mnie normalnie rozczuliła ;D super rozdział dziewczyny ! Czekam na kolejny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  12. O nie, proszę tylko mi tu się nie zniechęcać! Ja tu jestem, czytam i komentuję! Cóż ja mogę powiedzieć, Dziku i Kolczatka wymiatają, a ostatnia scena pocałunku to cudo! ♡ Czekam na więcej mimo, że nie zawsze komentuję, to zawsze czytam! ♡

    OdpowiedzUsuń
  13. Krótko i na temat, mianowicie - świetny rozdział :) machajcie kolejny, bo mam niedosyt, pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
  14. Świetny rozdział!:) Misiek i Martyna naprawde do siebie pasują.

    OdpowiedzUsuń
  15. Haha to już wiadomo jaki jest sposób na Bartmana - uszka! :D

    OdpowiedzUsuń
  16. Myślałam że się zajdę jak Zibi zaczął śpiewać hahaha. O matko to musiał być koncert. Nareszcie Kubi oocalował się z Dudzicką już myślałam że tego nie doczekam.

    OdpowiedzUsuń
  17. �� z niecierpliwością czekam na następny ❤❤❤

    OdpowiedzUsuń