wtorek, 23 października 2018

Rozdział XIX- "Jak do tego doszło?! Nie wiem."



    Martyna bez skutku próbowała docucić nieprzytomnego Miśka. Dotknąwszy jego czoła z przerażeniem stwierdziła, że jego skóra była rozpalona jak piec hutniczy.
    - Michał na litość boską! – potrząsnęła nim gwałtownie, przez co znowu wróciła mu świadomość. - Dasz radę wstać? – zapytała z troską.
    - Jezu, Martyna ja chyba umieram i jestem w piekle. – wysapał usiłując się wygramolić. -  Zemdlałem jak jakaś baba.
    - Członki niesprawne, ale jęzor dalej długi i miele trzy po trzy. – Dudzicka z niejakim wysiłkiem pomogła Kubiakowi przywrócić pion. Ten zachwiał się niebezpiecznie w jej stronę, ona zaś przy-grzmociła bokiem w ścianę.
    - Członki?- niczym diabeł z pudełka zza winkla wyskoczył Igła, na szczęście bez asysty oka kamery za to w towarzystwie Kadzia.  – Dziku znowu skaczesz na Martynę jak dzik w żołędzie?
     - Doszczętnie cię popierdzieliło, Ignaczak?!- warknęła Martyna, którą przypierał do ściany lekko nietomny Michał. – On jest chory!
     - Wiedziałem to od dawna. – mruknął Igła.
    - Pax, pax chrześcijanie…- Kadziu w porę powstrzymał kontynuację wymiany zdań pomiędzy swoim przyjacielem a koleżanką z pracy. – Krzysiu, patrz na Michała on faktycznie wygląda jak śmierć. – zauważył.
    - Jak to miło, że się o mnie tak martwicie. – jęknął kapitan reprezentacji. – Może byście pomogli wrócić mi do pokoju i zechcieli wezwać lekarza?- zapytał.
     Ignaczak i Kadziewicz w końcu załapali, że Michał nie narzuca się Martynie, tylko faktycznie coś z nim jest nie tak.  Złapali Kubiaka pod ręce z obu stron powoli holując w stronę jego pokoju, tymczasem uwolniona od ciężaru fotografka pobiegła do gabinetu doktora Sokala. Nie zastawszy go tam postanowiła poszukać go w hotelowej restauracji.
    Znalazła go gdy rozkoszował się ciastem z bakaliami i chałwą, popijając to wszystko mocną jak siekiera, czarną kawą.
     - Panie doktorze Michał Kubiak zasłabł. – rzekła konspiracyjnie.
    - Na twój widok, Maryniu? – zapytał lekarz uśmiechając się jak dobroduszny wujaszek. Nie wiedzieć czemu nie mógł zapamiętać jej imienia i zawsze nazywał ją Maryną.
    - Nie całkiem. – odpowiedziała zgodnie z prawdą. – Ma gorączkę i leżał niedaleko pana tymczasowego gabinetu.
    - Matko, kochana grypa? Czy zjadł jakieś świństwo? Mówiłem im żeby nie jedli na plaży, bo zaraz któryś dostanie rozstroju żołądka.
    - Wygląda to gorzej niż rozstrój żołądka. Może pan do niego zajrzy?
    - Niezwłocznie!
    
    Doktor Sokal z torbą lekarską w ręku objawił się w pokoju kapitana w chwili, gdy Kadziu i Igła próbowali powstrzymywać Michała przed rozebraniem się do rosołu. Starszy pan z miną człowieka, który widział w życiu już wszystko, dziarsko przystąpił do badania chorego.
    - Jak się masz przystojniaku?- zagaił wesoło. – Gorąco ci?
    - Zemdlał na widok Martyny, to musiało mu się zagotować pod mózgownicą. – kwiknął z uciechą Krzysztof. – Poza tym boli go żołądek, ale do kibelka nie lata. – zaraportował.
Kubiak spiorunował Sokala i Ignaczaka morderczym spojrzeniem, dodatkowo zaognionym trawiącą go gorączką.
    - Umieram. – jęknął tylko. – Jutro mecz z Argentyną, muszę być w pełni sił.
Doktor spojrzał na chorego z pobłażaniem, przy okazji zaglądając mu do gardła długim, drewnianym patyczkiem.
    - Zapalenie jak smok w żołądku sensacje dwudziestego wieku ,ciało trawi gorączka sobotniej nocy a ty chcesz jutro grać? – zapytał jowialnie. 
    - Dam radę. – rzekł twardo kapitan. – Nie jestem jakąś babą.
    - A jęzor dalej cięty… no nic zaordynujemy zastrzyki, po których może nie będziesz świecił, niech Wojtaszek przyniesie ci z kuchni bulion, pij dużo przegotowanej wody a jutro rano zobaczymy czy gorączka ustąpi. – zaordynował wyciągając z torby strzykawkę, igłę i ampułkę z lekiem. – No to panie Kubiak, gacie do połowy masztu i pośladkiem ku mnie. A wy moi mili idźcie łaskawie zawiadomić Picassa i poinformujcie Marynię o stanie naszego pacjenta.
    - Marynię?- zdziwił się Kadziewicz.
    - Tę, ślicznotkę co nam pstryka zdjęcia. Stoi na korytarzu i wydeptuje dywanik, chyba jej serce drgnęło jak zobaczyła tę sierotę.
    Poinformowana Martyna wróciła do swojego pokoju, ale w dalszym ciągu nie mogła przestać martwić się o Kubiaka. Właściwie powinna wrócić do swoich zajęć i obróbki zdjęć, ale gdy tylko próbowała skupić się na czymś przed oczami stawała jej wizja nieprzytomnego Miśka.
No i to jego wyznanie.
    - Gdy ciebie przy mnie nie ma, nic nie jest w porządku.
Najpewniej bredził w malignie, ale powiedział to z takim żarem, że tylko głazu by to nie poruszyło. Albo Kolczatki, ale nawet takie kolczatki jak ona mają serce.

    Tymczasem Vital w iście picassowskim zapamiętaniu jął sztorcować Michała, lekarza a nawet bogu ducha winnego fizjoterapeutę. Gdyby nie mitygujący go Mieszko Gogol, zapewne wpadły także do kuchni i przeprowadził tam coś na kształt Kuchennych Rewolucji.
     - Sacrebleau! Jakim cudem mój najlepszy zawodnik na dzień przed meczem drugiej fazy leży powalony jak kłoda? – zawył szarpiąc się za siwe włosy. – Jak do tego doszło?!
    - Nie wiem…- chrypnęło od strony łóżka chorego.
Mieszko parsknął śmiechem, ale zaraz spiorunowała go para jasnoniebieskich oczu trenera.
    - Co cię tak śmieszy?! – Heynen syknął jak kobra egipska.
    - Absolutnie nic. – odpowiedział Gogol.
    - A wy co macie mi do powiedzenia?- zwrócił wzrok bazyliszka w stronę sztabu medycznego.
    - A cóż my mamy wiedzieć? Czymś się zatruł ,a że organizm jest osłabiony to wdało się zapalenie gardła i gorączka. – odpowiedział lekarz zgodnie z prawdą.
    - Ja jestem fizjoterapeutą. – dodał drugi. – Nie kończyłem medycyny.
    - Meeeeeeeeeeeeeeeerde!- wymsknęło się trenerowi. – Weźcie mi stąd Wojtaszka i niech ktoś sprawdza, czy Michał żyje musi wydobrzeć!

    Kilka godzin później Martyna przewracała się w pościeli, co chwilę tłukąc poduszkę i nakładając kołdrę na głowę. Po kilkudziesięciu minutach takiej walki, wyliczeniu tysiąca przeskakujących przez płot baranów w końcu się poddała. Po cichu wysunęła się z łóżka, narzuciła na siebie cieniutki szlafrok a potem po omacku odszukała rzucone w kąt japonki.
    O tej godzinie  korytarze hotelowe świeciły pustkami,tylko przytłumione dźwięki dochodzące z restauracyjnych ogródków na parterze zakłócały nocną ciszę  Dudzicka poczłapała w stronę windy wjeżdżając na piąte piętro, gdzie mieścił się pokój Michała. Wiedziała, że nie powinna tam iść już i tak miała kompletny mętlik w głowie, ale zrobiła to niemalże instynktownie. Musiała i już. Stojąc pod drzwiami pokoju Kubiaka jeszcze chwilę rozważała wycofanie się, jednakże jakaś wewnętrzna siła popchnęła ją do naciśnięcia klamki.  W pomieszczeniu było ciemno, jedynym źródłem światła były latarnie w parku nieopodal hotelu.
    Michał leżał na łóżku koło okna walcząc z narastającą gorączką. Nie mógł zasnąć, tak jak Martyna wcześniej przewracał się na wilgotnym od potu prześcieradle. W głowie mu huczało, jakby grał tam jakiś amerykański big band  a całe ciało co chwila albo oblewało gorąco, albo łapały dreszcze.
Usłyszał jednak, że nie jest w pokoju sam i ktoś na niego patrzy.
    - Nie skradaj się tak doktorze. – sapnął. – Chyba mi gorzej.
    - To nie doktor. – odezwało się z głębi pomieszczenia.
    - Mam halucynacje? – zapytał słabo. To nie mogła być Martyna, przecież nie przyszłaby do jego pokoju dobrowolnie. Przecież rzuciła go dwa lata temu jak jakiś stary but.
Dudzicka nie odpowiedziała siadając na skraju  łóżka, prawą ręką dotknęła jego rozpalonego czoła.
- To na pewno halucynacje. – kontynuował. – Kolczatka nigdy nie przyszłaby dobrowolnie do mojego pokoju. Wiesz? Może to nie jesteś ty, ale i tak ci coś powiem. Wyrwałaś mi serce, rzuciłaś nim w kąt a ja…- z trudem przełknął ślinę.
     - A ty co?- zapytała z drżeniem Martyna.
    - Ja wciąż cię kocham. – dokończył ledwo słyszalnym szeptem.
Dziewczyna nie namyślając się długo wzięła jego twarz w dłonie, jednocześnie przysuwając usta do jego spierzchniętych warg.
    - Z wzajemnością. – tchnęła centymetr od jego ust a potem przywarła doń w czułym pocałunku. – I chyba nic tego nie zmieni.

___________________________________________________________
Dziewiętnastka przed Wami! 
                                                Miłego czytania :)

3 komentarze:

  1. Nie przypuszczałam, że przełamanie pierwszych lodów nastąpi między nimi tak szybko! Wiadomo, że ogromny wpływ miała na to "niedyspozycja" Miśka, w końcu komu nie zadrżałoby serce w takiej sytuacji, ale mimo wszystko zaskakujące jest to, że Martyna zdobyła się już teraz na przyznanie do swoich uczuć. Końcówka roztapia serducho, bez dwóch zdań! Ale znając wcześniejsze perypetie między tą dwójką, bez komplikacji z pewnością się nie obejdzie. A może nawet leżącemu w malignie Michałowi zupełnie wyparuje z głowy owa romantyczna scena? Wszystko możliwe, wszak człowiek w podobnym stanie słabo kontaktuje, zresztą Kubiak sam stwierdził, że ma halucynacje ;)
    Pozdrawiam, niezmiennie ciesząc się z Waszego powrotu :)

    OdpowiedzUsuń
  2. No robi się dość ciekawie. Michał ma swoje halucynacje oby to źle się to nie zakończyło.

    OdpowiedzUsuń
  3. No niezle! Takiej końcówki się nie spodziewałam ;) Czekam na kolejny, juz nie mogę się doczekać :)

    OdpowiedzUsuń