czwartek, 11 października 2018

Rozdział XVIII - "Odkąd cię przy mnie nie ma, nic nie jest w porządku."



    Kubiak w tempie kierowcy bolidu F1 wskoczył w spodenki od dresu i jedną z treningowych koszulek, po czym wypruł z pokoju jakby mu sam Belzebub po piętach dreptał. Przemierzając hotelowe korytarze mamrotał coś pod nosem a właściwie to złorzeczył na tego gówniaka Kwolka za żart, który mu zrobił. Już on mu da popalić, żeby nawet na kadrze nie mieć jednego dnia względnego spokoju.  Nie dość że eks małżonka do tej pory wysyła mu łzawe sms-y – jaki on to zły i jak zabrał jej serce i podeptał. Że też musiał wtedy jechać na tę Majorkę i akurat się na nią napatoczyć? Wiedział, że zachował się jak ostatni bałwan, ale reakcja Martyny na wyjazd do Japonii a potem spektakularne zerwanie i porażka na IO doprowadziły go do takiego odmóżdżenia.
Tak rozmyślając nad swoim pogmatwanym życiem wpadł na Igłę, który z zadowoleniem majstrował coś przy swojej kamerze.
    - Ty tu?- zapytał wzburzony. – Miałeś spać w innym hotelu razem z Kadziewiczem.
    - Ja z Kadziem? Co ty mi tu niebrodaty Dziku imputujesz? Ja mam żonę i dwójkę dzieci na utrzymaniu. Co ja jakiś biseksualista jestem, że kiedy najdzie mnie smaczek to Iwonka i chłopaczek?  zapytał Igła oburzony jak święty turecki. – Żółteczko, Michasiowi nie doszło, że tak szable i fajki na biednego Krzysztofa ostrzy?
    - Igła, ogarnij się. Nie mówiłem że masz romans z Łukaszem, tylko o ile mi wiadomo Misiu wynajął wam pokoje w innym hotelu tu miał spać tylko Tomek Swędrowski.
    - To w Turynie mamy w innym hotelu w Warnie śpimy wszyscy na kupę, tylko piętra mamy różne a poza tym dlaczego ja ci się tłumaczę? Hę?
    - Nie osłabiaj mnie Krzysiek! Co Martyna robiła w moim pokoju i gdzie ulotnił się Kwolek?! - Michał wyglądał jakby lada chwila miał dostać apopleksji.
    - A skąd mnie to wiedzieć? – wzruszył ramionami Ignaczak. – Co ja jestem wróżbita jakiś? Kierownik wyjazdu? Ja tu na chleb przyjechałem zarabiać a nie się gówniarzerią z kadry zajmować. A ty ochłoń, napij się herbaty, zjedz coś, weź zimny prysznic. Albo o widzisz, nie mam inny pomysł. Pamiętasz jak ćwiczyłem jogę gdy popadłem w depresję? Wbita w ziemię dzida, poprawia koncen…- nie dokończył bo Kubiak rycząc jak ranny łoś ruszył na koniec korytarza, gdzie poszukiwany Kwolek ze śmiechem wytaczał się z pokoju Kurka i Kochanowskiego.
   - Tyyyyy…-zabulgotał wściekle. – Zabije jak psa! Uduszę, rozszarpię i zamorduję!
- Za co?- zapytał głupawo Kwolek.
Ryki kapitana słychać było na całym piętrze czego dowodem był las głów wynurzających się z pokoi.
Igła nastawił ostrość kamerki chcąc uwiecznić tę wiekopomną kłótnię. Skłamał bezczelnie Kubiemu i powinno mu być głupio, gdyż to jego geniusz był architektem tego arcy przekrętu a biedny Bartuś Kwolek tylko narzędziem zbrodni, ale przecież młody jest i przeżyje.
    - Za co?!- kotłował się Michał. – Jakim cudem śpisz w pokoju Kurasia i Kochana a w moim była Martyna?!
    - No bo kartę zgubiłem to co miałem spać pod drzwiami? Poszedłem się odlać i mi wypadła to się przespałem jedną nockę u chłopaków na waleta. – rzekł niczym urodzona niewinność. – A że ty nie pamiętasz jak po nocach laski do pokoju sprowadzasz to nie moja sprawa.
Michał rzucił się w stronę młodszego kolegi, ale w porę został zatrzymany przez zwinnego niczym lampart Bartka Kurka, który odciągnął kapitana na dwa metry.
    - Kubi, padło ci na mózg? Daj młodemu spokój.-  powiedział Kurek.
   - Mi padło? Mi? Nie wydaje ci się podejrzane, że budzę się rano a w pokoju śpi moja eks w bojowym nastroju, po korytarzu snuje się ten stary intrygant Igła, Kaśka z Polsatu ginie jak kamfora a Kwolek waletuje u was! Śmierdzi spiskiem na kilometr!
Kuraś nie zdążył nic mądrego odpowiedzieć bo Igła zapominając o włączonej kamerze począł wykrzykiwać coś z drugiego końca korytarza.
    - Stary? Sam jesteś stary i głupi jak cymbał patagoński! Kobietę życia żeś zamienił na Monisię, która już była tylko snem wariata a teraz jak my tu chcieliśmy was połączyć na nowo, żeby dopełnić wasze przeznaczenie to nas wyzywasz! – Ignaczak nie zorientował się, że w przypływie szczerości wygadał wszystko.
    - Żarło, żarło i się zesrało!- podsumował to Cichy Pit.
    - Igła ty baranie!- mruknął Grzesio Łomacz. – To miała być tajemnica!
    - Wiedziałem, że on wszystko wypepla.- poparł ich Fabian. – On nigdy dwa razy nie pomyśli.
    - To wyście o wszystkim wiedzieli?! – Dzik złapał się za włosy . – Koledzy. Tfu!- powiedziawszy to urażoną godnością udał się w stronę stołówki.
Gdy tylko zniknął na zakręcie, Igła klasnął w dłonie szczerząc się jak kot który dopadł do spyrki.
   - Fanatycznie chłopaki! Odegraliśmy melodramat jak się patrzy! – zarechotał.
    - No nie wiem. Wściekły jest i jak coś pójdzie przez to źle na meczach, to Vital nas wybatoży za to. – stwierdził Zati.
    - Nie będzie tak źle, chłopaki. – pocieszał Bieniu. – W końcu dla prawdziwej miłości trzeba coś poświęcić.
    - Ej, ale medal to ja bym jakiś powiesił na szyję. Fabian, Pit, Konar, Zati i Kubi są nadal mistrzami świata a odkąd ja z wami jestem to lipa.- w głosie Grzesia Łomacza zabrzmiał smutek.
    - Ekhm. – kaszlnął Igła. – Ja też jestem mistrzem świata, co prawda takim raczej trybunowym ale aż tego nie obronicie to mam prawo do aktualnego tytułu.
Kurek uśmiechnął się pod wąsem.
    - Obronimy? Krzysiu zajrzałeś do szklanej  kuli?
    - Szklanym okiem zajrzał w przyszłość.- stwierdził całkiem poważnie Szalupa.
    - Śmiejcie, się śmiejcie ze starego Krzysztofa, ale mój dar jasnowidzenia podpowiada mi że odszczekacie to u Jurka Mielewskiego w Prawdzie siatki i proszę już zacząć ćwiczyć. A u mnie na kanale będziecie śpiewać przebój tej Margaryny z przed czterech lat. I ja wam to mówię hau hau!

    Tymczasem  Martyna ziejąc ogniem piekielnym nie mniejszym od tego kubiakowego, dokonywała pośpiesznie porannych ablucji. Wymywszy włosy nie wysuszyła ich nawet,  wypadła zaś z opustoszałego pokoju targając za sobą ciężkie bagaże i etui na sprzęt. Nie wiedziała co ją tak rozstroiło, zdrada Kaśki, głupkowaty kawał koleżków Kubiaka czy jego roznegliżowana sylwetka.
O Boże przestań!- upomniała się w myślach.
Dwa lata nie widziałaś się z tym neandertalczykiem a gorejesz jak ten mojżeszowy krzak w biblii. No na rany dzikiego zwierza, dlaczego on jest taki absolutnie cudowny? Zmienił się na korzyść, nie nosił już okularów bo od tego durnia- Igły dowiedziała się że zrobił sobie laserową korektę wzroku i zgolił brodę, żeby odmłodzić kadrę. To akurat wiedziała od Jurka Mielewskiego, bo przepytywał Kubiaka w Prawdzie siatki. Ale nie wiedziała że się rozwiódł. Niby skąd miała wiedzieć? Od czasu ślubu Michała półtora roku temu nie pozwoliła ani Jagnie ani Marian wypowiadać się na ten temat. Co prawda w ubiegłym roku Ola próbowała coś o tym wspominać, ale i ją skutecznie zbyła.  Prawdą było też to, że przez ostatnie dwa lata unikała przyjaciół jak tylko mogła. Jagna  była zajęta bliźniakami, potem doszła jeszcze ciąża i w końcu na świat przyszła mała Marcelinka, która zajmowała małżonce mistrza całe dnie. Najgorzej byłoby z Marian, ta kobieta nie wyznawała żadnych świętości i nie szła na kompromisy a prawdę waliła prosto z mostu i między oczy. Ale małżonek Zbigniew rozwiązał ten problem zabierając rudą na drugi koniec świata do słonecznej Argentyny. Co prawda teraz Ruda była w Warszawie i miała wyjechać ze Zbyszkiem tylko na dwa miesiące, gdyż nie chciała rodzić małego Leona na obczyźnie, ale i na to Martyna znalazła sposób. Namówiła ojca i Nur na wakacje w Tajlandii, gdzie spędzili ponad dwa miesiące gdyż tyle zaległego urlopu i nadgodzin z ostatnich dwóch lat zdażyła nazbierać.
Marian, była o to wściekła jak dzika kotka. Ileż to smsów, maili i wiadomości na fejsie pełnych wyrzutów musiała odczytać. Było jej strasznie głupio z tego powodu, ale wiedziała że ona i Jagna we dwie nie dadzą jej żyć.

    Wracając myślami do rzeczywistości wpakowała się do windy wciskając guzik parteru. Po krótkiej jeździe w dół drzwi rozsunęły się z cichym bipnięciem a jej oczom ukazała się Kaśka.
    - Kaśka zabije cię!- Martyna wygramoliła się z windy objuczona jak wielbłąd.
Młodsza o dwa lata i dosyć nieśmiała redaktorka spłoniła się ze wstydu niczym piwonia. Rzuciła się do pomocy Dudzickiej i jęła ją gorąco i żarliwie przepraszać.
    - Martynka, ja cię błagam wybacz mi ale to Igła mnie do tego namówił. – rzekła z mocą. – Ja naprawdę z początku nie chciałam się zgodzić ,ale jak mi powiedział,że ty i Kubiak to się tak kochaliście i już staliście niemalże przy ołtarzu i teraz znowu możecie być razem, to się poddałam. Wybaczysz mi? – zapytała i słychać było w jej wyznaniu szczerość.
    - Oj Kaśka.- Martyna klapnęła na kanapę w hotelowym foyer. – Igła ma skłonności do melodramatyzowania i trochę cię wkręcił, bo o żadnym ślubie nie było mowy, ale co do miłości to chyba miał trochę racji. Kochałam Michała i to była bardzo świeża sprawa, docieraliśmy się bo oboje mamy paskudne charaktery, ale to nie przetrwało.
    - O co poszło? On się chyba w międzyczasie ożenił? – zapytała redaktorka.
    - Powiem ci, bo to nie jest jakaś wielka tajemnica. Wszystko wydarzyło się w Rio. Zaraz na początku igrzysk natknęłam się na menadżera Kubiaka tego całego Matijasevica, który ni z gruszki ni z pietruszki opowiedział mi że Michał wyjeżdża na kontrakt do Japonii.
    - Nie wiedziałaś o tym?
    - Nie. Wiedziałam, że Michał odchodzi z Ankary i w sumie ja też nie miałam już tam po co wracać, mój ojciec przenosił się do Polski ja kończyłam studia i nawet jakby Michał wybrał Włochy o których coś wspominał to jakoś bym do niego dołączyła a na pewno na początku bym dzieliła czas między oba kraje. Nie mogłam zostawić tak całkiem mojej kariery, wiesz że szybko znaleźliby kogoś na moje miejsce a po kilku latach nawet nie miałabym do czego wracać. Ta Japonia to był cios w splot słoneczny.
    - Co było dalej?
    - Dalej, to jak w taniej telenoweli.  Wskoczyłam na Miśka, że nic mi nie powiedział i ma w dupie moją karierę i uczucia. On zaczął się tłumaczyć, że chciał dla nas dobrze że zarobiłby na przyszłość i że to ja mam muchy w nosie i zachowuje się jak moja matka. –Martyna czuła jak pod powiekami wzbierają jej łzy.
    - I rozstaliście się?- Kaśka pogłaskała ją łagodnie po ramieniu.
    - Rzuciłam w niego wazonem czy czymś w tym stylu a potem wylałam mu winem w twarz. Nazwałam bydlakiem i uciekłam. Przez resztę igrzysk nie odzywaliśmy się do siebie, potem wróciłam wcześniejszym lotem, spakowałam swoje rzeczy z jego warszawskiego mieszkania i odeszłam. No a resztę znasz, Michał wyjechał na wakacje, spotkał tam swoją byłą potem się z nią ożenił i wyjechali razem do Japonii. Znalazł kogoś kto poświęci dla niego całe swoje życie. Ja tak nie potrafiłam.
    - Jednak to było nie to, skoro tak szybko się rozwiódł. – słusznie zauważyła koleżanka. – Nie możecie sobie tego jakoś wyjaśnić?
    - Co tu wyjaśniać? Ja uniosłam się babską dumą a on poczuł się zraniony. To już dawno za nami .
Martyna pierwszy raz od dwóch lat rozpłakała się a Kaśka bez słowa przytuliła ją do siebie, pozwalając by Dudzicka sobie ulżyła.

    Kolejne dni sunęły nieśpiesznie niczym obłoki po letnim niebie. Impreza rozkręcała się z taką samą prędkością bez nadmiernych emocji. Faza grupowa była pasmem wygranych gdyż nasze Orły raz gładko a raz tracąc tylko seta pokonali: Kubę, Portoryko, Finlandię, Iran i współgospodarzy Bułgarów przy czym wyszli z tak zwanej grupy na pierwszym miejscu, co dało im prawo do pozostania w Warnie.
Martyna i Michał omijali się szerokim łukiem widując się tylko na hali a poza nią wybierając inne miejsca spędzania wolnego czasu.
Igła dwoił się i troił  żeby ich jakoś ze sobą spiknąć, nawet wciągnął w to kilku chłopaków, ale gdzieś po drodze wszystko się wysypywało.
    - Nie no, panowie my to chyba mamy kreta. – jęczał były libero. – Wczoraj na plaży tak pięknie księżyc świecił Misiek tam kontemplował, Zati miał zaciągnąć tam Martynę żeby zrobiła mu piękną focię dla małżonki i co? I dupa, bo nie mógł jej znaleźć.
   - No a na urodzinach Kadzia też się nie pojawiła. – odpowiedział Gregor. – Kaśka się tam zełgała że nie mogła jej znaleźć.
    - Kaśka  to ogólnie zerwała z nami współpracę, panowie. – zasępił się Igła. – Jak oni mają być razem jak wszystko idzie nie tak?
   - Spokojnie Krzysztofie. Turniej jeszcze trwa a póki co to my idziemy na kolację, bo Vital i tak już podejrzewa że zajmujemy się nie tym co do nas należy.- Szalupa wywrócił zabawnie  oczami.
    - Jakby wiedział, to sam by leciał bawić się w swatkę. – słusznie zauważył Zati. – Pamiętacie jak szukał żony temu zawodnikowi z Niemiec? I co?
    - Co co?- dopytywał się Kochanowski.
    - No znalazł!-  Paweł rozpromienił się jak wiosenne słoneczko.
     - Może mu powiemy?- zasugerował Bartek Kurek.
    - Oszalałeś? Żeby nam żyć nie dał albo wywalił to na twitterze?! – Fabian jako jeden z nielicznych zachowywał rozsądek. Niedawno został po raz pierwszy ojcem i w tym momencie doznał nagłego skoku ewolucyjnego.
    -  To może faktycznie nie mówmy mu ani reszcie. A już na pewno nie tym z prawdy siatki bo jeszcze zrobią o tym jakąś transmisję czy coś. – zaproponował Bieniu.
     - Macie rację. A póki co sarenkujcie bo jutra macie ważny mecz. – Igła przegonił ich z salki treningowej w której się zaszyli.- „Nie żegnaj mnie Argentyno, bo przecież wciąż jesteś blisko…” –zanucił fragment polskiego tłumaczenia musicalu Evita.

    Podczas gdy ekipa od swatania naradzała się pod wodzą Igły, Michała obudziło z popołudniowej drzemki przeraźliwe zimno. Usiłował podnieść się z łóżka, ale kończyny odmawiały mu posłuszeństwa. Gdy jakoś wytargał się z łoża boleści, poczuł jak dla odmiany oblewa go żar, tak jakby ktoś najpierw wpuścił go do lodówki a potem wyrzucił w pełne słońce. W pokoju było ciemno, ale przez sączące się oknem światło latarni dostrzegł że na łóżku obok nie ma nikogo. Wojtaszek, którego w zamian za Kwolka dokoptowano do jego pokoju gdzieś się podział. Rad nie rad Kubiak musiał wygramolić się jakoś z pokoju w poszukiwaniu doktora Sokala. Z wielkim trudem wygramolił się na opustoszały w porze kolacyjnej korytarz sunąc niemalże po omacku wzdłuż ścian. Gdy dotarł do windy nacisnął przycisk czwartego piętra, gdzie mieścił się pokój hotelowy, który służył doktorowi za gabinet. Nie dotarł tam jednak gdyż runął jak długi na posadzkę, obijając sobie przy okazji łokieć. Zaalarmowana hałasem mieszkająca na tym piętrze Martyna wysunęła się z pokoju patrząc na leżącego Kubiaka z osłupieniem.
    - Michał, wszystko w porządku?!- podbiegła doń przerażona.
Kubiak podniósł głowę patrząc na nią płonącym od gorączki wzorkiem.
    - Odkąd cię przy mnie nie ma nic nie jest w porządku. – mruknął po czym zemdlał.
___________________________________________________________________
Witajcie!
Co prawda miałyśmy poczekać do soboty lub niedzieli, ale stwierdziłyśmy że skoro poprzedni rozdział był dosyć krótki to w zamian za to wrzucimy Wam kolejny szybciej. 
Miłej lektury i dzięki że nadal z nami jesteście! 
                                                                 Pozdrawiamy Fiolka&Martina :) 

4 komentarze:

  1. Och wszczons. Masakra jak sobie wyobrażam to jak się Misiek rozchorował w tej Warnie to do tej pory mu współczuję. Pamiętam jakie piekło było jak ja przechodziłam jelitówkę i po prostu... a on jeszcze grał.

    OdpowiedzUsuń
  2. Powrót tego opowiadania to najlepsze co się ostatnio przydarzyło! Czekam z niecierpliwością na więcej:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie wierzę, że wróciłyście. Już straciłam nadzieję, a uwielbiam to opowiadanie.

    OdpowiedzUsuń
  4. No nie źle jestem ciekawa jak to się potoczy. Brakowało mi tego opowiadania.

    OdpowiedzUsuń